Szczęście to nie ilość pieniędzy ,które masz,tylko ludzie w twoim życiu,którzy pomagają Ci stworzyć piękne wspomnienia.
Przed domem czekał jakiś mężczyzna.Był z dwa lata straszy od mojej mamy.
-Lucy...! Na reszcie jesteś.
-My się znamy?
-Mama mówiła,że jesteś zabawna.
Zaraz mama?Czyli ,że ona znalazła sobie innego?...Weszłam do środka.W kuchnie była mama.Przytuliła mnie na przywitanie,wskazała pokój i dalej wróciła do garnków.Poszłam do pokoju.W porównaniu do mojego nędznego pokoju,ten był luksusem.Westchnęłam i ciuchy wsadziłam do szafek.Mama zawołała z dołu mnie na obiad.Zeszłam po schodach i usiadłam przy stole.Jedzenie już czekało.Cały obiad zjedliśmy w milczeniu.Widziałam jak mama i ten mężczyzna wymieniali spojrzenia.Po obiedzie powiedziałam mamie,że idę poznać okolicę i wyszłam.Zadzwoniłam do Hazzy.
-Tak?
-Cześć Harry.
-Lucy?!Czy coś się stało?Doleciałaś?
-Tak ,spokojnie,po prostu...
-Rozczarowałaś się czymś prawda?
-Można tak powiedzieć.Dom to wypasione królestwo,tak jak mój pokój ,ale nie pasuje mi tu coś.Coś jest inaczej niż w normalnych rodzinach.
-Mam nadzieję,że nic ci nie będzie.
-Wiesz,nie zamieniłam z mamą żadnego zdania,tylko z jakimś facetem.Mieszka z nią.I on mi nie pasuje do tej całej układanki.Myślę,że mama nie wie o śmierci ojca.Nie rozumiem już niczego.
-Spokojnie Lucy,wszystko się wyjaśni.Gdyby coś było nie tak zadzwoń,zabiorę cię wtedy.
-Dobrze.
Rozłączyłam się i wróciłam do domu.Poszłam do pokoju,poszperała na TT,ale mama zawołała mnie do pomocy przy kolacji.Zbiegłam na dół i byłam przygotowana na rzeź.Przeczuwałam,że zaraz zaczną się pytania itd.Nie myliłam się.Wzięłam się za robienie herbaty.
-Lucy,jak w szkole?
-Było dobrze.
-Było?
-Tak.
-A czemu nie jest?-dociekała.
-Bo od jakiegoś czasu nie chodzę.
-Czemu?
-Dobrze wiesz.
Rozmowę przerwał czajnik z gotującą się wodą.Zalałam herbatę wrzątkiem i skończyłam robić zaczęte przez mamę kanapki.Nie pytała już więcej.Postawiłam talerze z kanapkami i herbaty na stole,a mama zawołała tego mężczyznę.
-James,kolacja.
Czyli to był James,popularne imię.
-Jak ci się tu podoba?-ciszę przerwał mężczyzna.
-Ładnie,wolę Londyn,ale tu też może być.
Atmosfera była napięta czy tego chcieliśmy czy nie.Ja na pewno nie chciałam zamieniać z nim ani jednego słowa.
-Masz chłopaka?-tym razem to mama zabrała głos.
-Tak,w Londynie.
-To przez niego byłaś w szpitalu?
-Nie, to przez ... przez nikogo.-uświadomiłam sobie,że nie chcę się z nimi dzielić tym wszystkim.Mamę na pewno prędzej czy później wypytam o wszystko,a wtedy będę musiała jej mówić wszystko to co się wydarzyło,ale nie ufam temu Jamesowi.Po kolacji poszłam na górę.Słuchałam rapu dość długo.Było już późno.Poszłam do łazienki się umyć.Nudziło mi się tu,ale czuła,że jutro nie będzie tak pięknie jak dziś nie będzie tak nudno.
Obudziłam się o 9. Zeszłam na dół i zjadłam przyszykowane przez mamę śniadanie.Potem włożyłyśmy naczynia do zmywarki i usiadłyśmy w salonie.
-Długo tu będę?
-Mieszkasz tu.
-Co?Nie zamierzam tu być w nieskończoność.
-To nie ty tu decydujesz.
-Zostawiłaś nas.Teraz ja decyduje o sobie.
-A ojciec taki święty?
-Jak możesz teraz mówić tak o tym spokojnie.Dlaczego mi nie powiedziałaś?
-O czym?
-O tym kim jesteś i o tym kim będę.
-Nie rozumiem.
-Dlaczego nie powiedziałaś mi ,że byłaś w gangu,że to od tamtego momentu chodziłaś z tatą?Dlaczego nie powiedziałaś mi ,że będę taka jak ty?
-Żeby cię chronić.Dlatego też tu jesteś.
-Nie prawda.Dlatego jesteś z tym nadętym idiotą?!Żeby mnie chronić?!Radzę sobie doskonale.
-Ojciec nie jest w stanie zapewnić ci takiego bezpieczeństwa jak tu.
-Nie jest,bo nie żyje!
-Jak to?
-Nie udawaj!To przez ciebie nie żyje!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz